Zamiłowanie do podróży motocyklowych, mniej lub bardziej ekstremalnych, zawsze zaczyna się podobnie: jest motocykl, jest wymarzona trasa, potrzebna jest jedynie iskra, która zapali całą koncepcję. W moim przypadku było podobnie: zrobiłam prawo jazdy, za swoje studenckie, całoroczne oszczędności kupiłam drobniutką Hondę Xr 125 i już tego samego sezonu, nawet nie przeczuwając potencjalnych zagrożeń, wybrałam się na samotną podróż do Francji Południowej. I choć cała wyprawa zakończyła się awarią, zgubieniem dokumentów i powrotem do Polski tirem (z moto na pace), wiedziałam, że już po mnie.
Podróże motocyklowe zawładnęły mną na dobre.
Początki bywały ciężkie, od trudności finansowych i niewybrednych komentarzy, po złośliwe uwagi na temat mojego malutkiego motocykla, któremu nikt nie wróżył pokonania tak pokaźnych tras. Poza tym z racji na ograniczony budżet, niejednokrotnie musiałam spać na dziko, karmiąc się batonami musli i zupami z Polski, ale jak dla mnie, pełen minimal finansowy i spontaniczność tylko dodaje frajdy. Druga, zeszłoroczna wyprawa do Hiszpanii poszła tym razem jak z płatka. Ufając ludzkiej życzliwości i sobie samej oraz nauczona pierwszymi, przykrymi doświadczeniami, przemierzyłam 6000 km na swojej „kosiarce do trawy”, jak mieli w zwyczaju nazywać Hondę właściciele większych sprzętów. Noclegi u przyjaciół z Erasmusa oraz oszczędności na jedzeniu sprawiły, że cały koszt zmieścił się w granicach akceptowalnych nawet dla studenta.
I to jestem, ja, mój niepozorny motocykl, trzeci sezon i plan kolejnej podróży na około 14 000 km wzdłuż Europy ( Skandynawia, później Bałkany aż po Grecję, powrót przez Ukrainę). Promocja i pierwsi sponsorzy pojawili się już przy okazji sierpniowego numeru National Geographic Traveler, w którym ukazała się moja relacja z podróży 2009. W tym roku ruszył fanpage na facebook’u (www.facebook.com/#!/KopciuszekMotocyklowy) oraz blog (http://kopciuszekmotocyklowy.blogspot.com). Wraz z zaprzyjaźnioną ekipą filmową pracujemy nad stworzeniem dokumentu o tematyce mototurystyki. No i co najważniejsze: otrzymałam propozycję współtworzenia standu podróżniczego na Targach Motocyklowych we Wrocławiu, co jest dla mnie niebywałym zaszczytem. A wszystko to za sprawą jednej, niepozornej Hondy i pasji, jaką obdarzyłam przemierzanie przestrzeni na swoim ukochanym
jednośladzie.
W imieniu całej ekipy standu podróżniczego serdecznie zapraszam na Targi Motocyklowe wszystkich pasjonatów mototurystyki i nie tylko. Chętnie podzielimy się swoimi dotychczasowymi doświadczeniami oraz planami na przyszłość. Kto wie, może nawet uda nam się zarazić pasją kolejną zbłąkaną, żądną przygód duszę ;)
Strona Targów www.wroclawmotorcycleshow.com
Tekst: Olga Kicińska
Zdjęcie: Bartek Sadowski
| Kliknij na zdjęcie aby je powiększyć |